Co tu dużo gadać, nie jestem fanem łódzkiej gastronomii, ale jedna sałatka z osiedlowej knajpy na Retkini zrobiła na mnie wrażenie. Nawet zapytałem właściciela, czy nie byłby tak uprzejmy i udostępnił mi przepis. Zgodnie z przewidywaniami odmówił zapraszając równocześnie do częstszego odwiedzania Restauracji Rosarios. Rozumiem i nie mam żalu. Pozdrawiam Jarka.
W tej sytuacji nie było wyjścia i trzeba było zabrać się za odtworzenie potrawy w domu. W tym celu przeprowadziłem dekonstrukcję Sałatki Rosarios. Gwiazdą tej potrawy jest wyśmienity sos. Ten mój nie jest identyczny, ale raczej nie jest gorszy. Jak się ma jeden obok drugiego, czuć drobną różnicę, ale przy jedzeniu mojej wersji bez możliwości porównania, wydaje się, że jest to ta sama potrawa. Ponieważ sos podawany jest osobno, łatwo było zważyć wszystkie składniki. No ale jak wyżej napisałem – gwoździem programu jest sos, a nie sałata.
Z racji tego, że majonez może się różnić zawartością soli i octu, warto na koniec skorygować smak. W przepisie użyłem majonezu kieleckiego, który jest dość ostry i mniej słodki.