Duszoną kiszoną kapustę, znaną w Niemczech jako „Schmorkraut” lub „Geschmortes Sauerkraut” , można uznać za jeden z symboli tradycyjnej kuchni niemieckiej. Jej korzenie sięgają wieków, kiedy kiszenie kapusty było popularnym sposobem konserwacji żywności na zimę. To danie jest nieodłącznym elementem niemieckiego stołu, szczególnie w chłodniejszych miesiącach, gdy potrzebujemy bardziej sycących i rozgrzewających potraw. Potrawa ta w nieco zmienionej wersji popularna jest także w Polsce.
Ciekawostką jest, że kapusta kiszona, dzięki naturalnej fermentacji, nie tylko zachowuje cenne składniki odżywcze, ale również jest bogata w witaminę C. To właśnie ona była jednym z podstawowych produktów używanych przez marynarzy w XVII i XVIII wieku, by zapobiegać szkorbutowi.
Choć kiszona kapusta zdobyła uznanie w wielu krajach, to jej przygotowanie na sposób zasmażany, z dodatkiem wędzonego boczku i przypraw takich jak jałowiec czy kminek, najlepiej oddaje niemiecką tradycję kulinarną. Współcześnie jest to dodatek idealny do pieczonych mięs, kiełbas, bratwurstów czy ziemniaków, często serwowany na jarmarkach bożonarodzeniowych.
Tak jak ma to miejsce w przypadku polskiego bigosu, tak samo jest z niemiecką kapustą – przepisów jest bez liku. Zdarza się, że dodawany jest nawet do gotowania kawałek (200-300 g) mocno wędzonej szynki. Na koniec taka szynka jest wyjmowana, krojona na kawałki i z powrotem wrzucana do potrawy. Ja tak nie robię, ale ponieważ z taką wersją również się spotkałem, informuję.
W przypadku tego przepisu trudno podać precyzyjną ilość składników, bo w dużym stopniu zależy to od rodzaju użytej kapusty kiszonej, które istotnie różnią się kwaśnością i zawartością soli. Radzę więc zacząć od mniejszej ilości soli czy cukru, a resztę dodać już na koniec. Osobną sprawą są osobiste upodobania, ale o tym chyba nie trzeba wspominać. Jedną rzecz chcę wyraźnie zaznaczyć – to jest oryginalnie dość kwaśna potrawa i taka powinna być. Przesadne odciskanie soku z kapusty, czy nie daj Boże jej płukanie, nie jest potrzebne, no chyba że trafił nam się jakiś wybitny kwasior.